Author Archives: napaluszku

Dzień 0

Zwykły wpis

Dziwny stan mnie ogarnął.
Mam wrażenie, że całe moje ciało jest zestresowane, jednak moje emocje zupełnie za tym nie idą. Jakby umysł i ciało nie współpracowały ze sobą. Jakby ciało przygotowywało się już na  poród, a umysł był milion kilometrów dalej.

A dziś jest termin. Tyle miesięcy oczekiwania na ten dzień.
Ciekawe czy coś się wydarzy. Czy też młoda poczeka sobie jeszcze, zanim postanowi nas zaszczycić swoją obecnością „pozabrzuszną” 😉

Dziś postanowiliśmy, że kupimy jakiś ładnie oprawiony notatnik i będziemy do niej pisać aż do jej osiemnastki. Tak jak ja pisałam do mojego męża przed ślubem. Mam nadzieję, że nam się uda. W ten sposób będzie miała pamiątkę i dowód na to, że myśleliśmy o niej, że wierzyliśmy w nią, że byliśmy z nią zawsze.

Niepewne oczekiwanie

Zwykły wpis

Teraz nastał chyba najdziwniejszy etap mojej ciąży. Jedno wielkie oczekiwanie w niepewności. Zaczyna się już czy nie? Czy ten skurcz to już to, czy jestem przewrażliwiona?

A najdziwniejsze chyba jest to, że nie mogę niczego zaplanować. Bo gdy pomyślę sobie „Jutro zrobię pranie”, zaraz przychodzi myśl o tym, że niekoniecznie zdążę, że być może już trzeba będzie jechać do szpitala. Nigdy nie byłam w takim miejscu. Zawsze jak coś planowałam – robiłam. A teraz żyję w takiej dziwnej niepewności tego, co będzie jutro. Ale ta niepewność nie rodzi w żaden sposób strachu. Jest przepełniona oczekiwaniem na nieznane, ale upragnione.

Dziwny to stan.

A jeszcze dziwniejsze jest to, że M. zupełnie tego nie odczuwa i nie rozumie. Dla niego nie zmienia się nic. On może planować, może układać grafik na kolejne dni. I do tego grafiku wkłada mnie. „Jutro pojedziesz odebrać dowód”, „W poniedziałek pójdziemy do rodziców”. A ja się zastanawiam, skąd u niego taka pewność, że właśnie tak będzie.

Jeszcze kilka chwil. Jeszcze trochę.

Już nie mogę się doczekać.

Już prawie meta…

Zwykły wpis

Zaczynam 38 tydzień.
Teoretycznie meta. Koniec, którego doczekać się nie mogę.
Ale też mam świadomość tego, że wraz z tym finiszem od razu rozpocznie się kolejny bieg. I to trwający dużo dłużej. Przede mną więc zarówno meta, jak i start. Start w zupełnie nieznaną trasę. I o tej trasie będę chciała tutaj co nieco pisać.

Nie jestem kolejną zakręconą mamuśką. I mam nadzieję, że się taka nie stanę.
Po przejściu właściwie całej ciąży wiem jedno – surogatką zostać bym nie mogła.Nie umiem też zrozumieć kobiet, które mówią, że ciąża jest najpiękniejszym okresem w życiu kobiety. Jeśli to miałby być najpiękniejszy okres w moim życiu, smutne życie by mnie czekało 😉 Nie, żebym jakoś ciężko przechodziła ciążę. Wszystko podręcznikowo! No, może poza usuwaniem wyrostka w 6 miesiącu. Jednak nie doznałam stanu ekscytacji ciążą, biegania po sklepach, by skompletować jak najpiękniejszą wyprawkę czy rozsyłania wszystkim znajomym na Facebooku kolejnych zdjęć USG.

To nie znaczy też, że nie czekam. Chciałabym mieć Młodą już przy sobie. Móc przytulić, pośpiewać jej piosenki, zmieniać pieluchy i obserwować, jak się zmienia.

Ale to już niedługo.